Dzisiaj w Warszawie odbyła się pierwsza demonstracja Głuchych. Nie interesują mnie żądania polityczne, jakie przede wszystkim są prezentowane przez protestujących. Jednak temat ten zainteresował mnie w aspekcie dostępności i poniżej kreślę kilka moich refleksji.
SJM to nie język Głuchych
Pisałem już kiedyś o parajęzyku, jakim jest SJM. i którego ie akceptują kulturowo Głusi. Jednym z postulatów protestantów było zapewnienie im możliwości komunikowania się językiem migowym (PJM) przynajmniej w Polskim Związku Głuchych. Podkreślali też, że system językowo-migowy (SJM) nie jest językiem i oni go nie rozumieją. Tymczasem w Telewizji Polskiej i to za aprobatą Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji tłumaczy się programy na SJM. Powód jest tylko jeden – nikomu nie chce się poszukać innych tłumaczy. Podobnie jest w urzędach, gdzie ludzie w pocie czoła uczą się SJM w przekonaniu, że dogadają się z głuchymi.
Dostępność niejedno ma imie
Temat mnie mocno zainteresował, więc zacząłem robić poszukiwania informacji. Organizatorem manifestacji jestRuch Społeczny Głuchych i Ich Przyjaciół, więc zajrzałem na ich stronę internetową. Zajrzyj i ty drogi czytelniku i opowiedz, czego się dowiedziałeś. Ja nie dowiedziałem się niczego. Ponieważ głównym wrogiem manifestantów jest Polski Związek Głuchych, to tam postanowiłem doczytać coś na ten temat. Owszem – jest podlinkowany plik PDF ze stanowiskiem, ale to skan papierowego dokumentu, a zatem także niedostępny. Jest też coś w języku migowym lub SJM (nie rozróżniam), ale ta forma też jest dla mnie niedostępna. Zostałem więc tylko z treścią listu otwartego do ZG PZG, którego nie zamierzam podpisać. Nie zamierzam, bo zwyczajnie brakuje mi informacji, w tym argumentów obu stron. Wolą je zachować dla siebie, dla swojego hermetycznego środowiska – ich sprawa. Tylko dlaczego w takim razie utrudniają ruch po Warszawie, która i bez tego jest zakorkowana?
Ja naprawdę rozumiem potrzebę posługiwania się własnym językiem, jaką czują Głusi. Jednak separując się od reszty społeczeństwa, oddzielając się od nas murem, niezbyt wiele osiągną. Frustracja i poczucie bezsilności będzie rosło i niewiele da się na to poradzić. Potrzebny jest łącznik komunikacyjny, a takim jest język polski, bo migowego nauczyć można kilkaset osób, może kilka tysięcy, ale nie miliony. A może chodzi właśnie o to, by ograniczyć dostęp do informacji “słyszakom” i rozgrywać swoje konflikty wewnątrz środowiska… Nie wiem i chyba już nie bardzo chcę wiedzieć.