Pan Komorowski i Seat bardzo mi przeszkadzają

Tekst powstał w czerwcu 2010 roku, w czasie kampanii prezydenckiej. Jednak nie jest to deklaracja polityczna. Nie jestem też wojującym ekologiem. Po prostu wtedy wyjątkowo dały mi się we znaki reklamy w Internecie. A są one świetną ilustracją jak nie spełnia się</strong SC 1.4.2.

Wchodzę ja sobie na portal Gazeta.pl i od razu atakuje mnie głos Bronisława Komorowskiego. Nie da rady – trzeba wysłuchać historii o czereśniach i patriotyzmie, zanim zdołam usłyszeć głos syntezatora mowy.

Wchodzę sobie na portal Rzeczpospolitej i najeżdża na mnie reklama samochodu, który jest doskonały na miasto. I znowu muszę cierpliwie czekać aż się skończy.

Wreszcie zrobiłem co należy – wyłączyłem wtyczkę Flash i strony umilkły. Teraz wszystko działa o wiele sprawniej, szybciej się ładuje i w ogóle komfort. Trzeba było tak zrobić od razu, a nie czekać do wyjścia z nerw.

Dla osób odbierających treść internetową wzrokiem takie reklamy są pewnie łatwiejsze do zniesienia, choć zapewne też irytujące. Dla osób niewidomych są ogromnym utrudnieniem i są wbrew zasadom dostępności. Reklama ma swoje prawa, ale warto pomyśleć, jaka to ma być reklama. Reklamy Google’a są proste, tekstowe i nie nachalne. A przecież stanowią potęgę w świecie Internetu. Przenoszenie doświadczeń reklamowych z telewizji do sieci niekoniecznie musi się sprawdzić. To jest jednak mniej ważne. Dla mnie ważniejsze jest to, że taka forma reklamy utrudnia mi dostęp do treści właściwej. Utrudnia do tego stopnia, że postanowiłem zrezygnować z technologii Flash w ogóle. A co będzie, jak tą technologię zastąpi znacznik VIDEO w HTML 5? Aż strach pomyśleć.

Dźwięk zagnieżdżony na stronie, który trwa co najmniej 3 sekundy powinien dać się wyłączyć. Warto pamiętać o tej zasadzie.