Do napisania tego tekstu skłoniła mnie lektura książki pt. “Przeciw bogom. Niezwykłe dzieje ryzyka” Petera L. Bernsteina. Książka traktuje o początkach rachunku prawdopodobieństwa i szacowaniu ryzyka. Jest jednak bardzo przekrojowa, więc zaczyna się od samego początku matematyki, czyli od czasów starożytnych, a nawet prehistorycznych. Autor opisuje w niej początki matematyki, liczenie sztuk, tworzenie pierwszych zapisów matematycznych, podejście do losowości w hazardzie. Jeden z wątków szczególnie mnie zainteresował i nasunął refleksje, z którymi chcę się tu podzielić.
Zapis liczb był barierą rozwoju matematyki
W starożytnej Grecji i Rzymie znano oczywiście liczby, w których stosowano zawiłą notację, drastycznie odległą od stosowanej przez nas. Notacja jest tak odległa od naszej, że lepiej stosować narzędzia do przeliczania, niż robić to samemu w pamięci. Zgodnie z wynikiem z narzędzia mój rok urodzenia to MCMLXX, a rok urodzenia mojej córki to MMVII. A to jeszcze jest bardzo proste. No bo jak tu policzyć, ile miałem lat, gdy urodziła się Maja? Jest to zatem system bardzo mało wygodny i autor książki stawia tezę, że to właśnie ta niewygoda stanęła Grekom i Rzymianom na przeszkodzie, by popchnąć matematykę do przodu.
Przełomem okazało się wynalezienie w Indiach liczby “0” i systemu pozycyjnego zapisywania liczb. Pomysł ten wzięli ze sobą Arabowie i w końcu trafił także do Europy. I nagle okazało się, że matematyka rusza z kopyta. Pojawiają się algebra, algorytmy, równania, pisemne działania, podwójna księgowość, a wreszcie rachunek różniczkowy i statystyka. Autor dalej kontynuuje wątek, ale ja chcę się zatrzymać w tym miejscu i postawić dodatkowe pytanie. A co, jeżeli obecnie też mamy taką blokadę ograniczającą rozwój? Na razie jej nie dostrzegamy lub zaczynamy dostrzegać, a jej przełamanie może ponownie popchnąć ludzkość do przodu w tempie do tej pory niespotykanym.
Kolejna bariera do przełamania
Wspomniałem o moim pomyśle na Facebooku, gdzie zasugerowałem, że taką blokadą może być mozolne składanie tekstów z liter, czyli pisanie i czytanie. Być może wpadłem na to obserwując moją córkę, która zdecydowanie woli słuchać audiobooków, niż czytać książkę. Bo czytanie to spory wysiłek, zanim nabierze się wprawy. Jeszcze gorzej jest z pisaniem, sprawiającym ludziom ogromny problem, by prawidłowo sformułować myśli i zapisać je za pomocą kilkudziesięciu znaków literowych i interpunkcyjnych. A jeszcze ma to być zgodne z zasadami gramatyki, ortografii i interpunkcji…No dramat. Wydaje mi się jednak, że pisanie i czytanie to jeszcze nie jest prawidłowa odpowiedź, a zainspirował mnie komentarz pod moim postem uczyniony przez Dariusza Kupieckiego. Otóż nie zgodził się ze mną i stwierdził, że pisanie oraz jego odwrotność, czyli czytanie są spójne z linearnością zdarzeń – przyczyna i skutek. Po prostu inaczej się nie da, bo to nie pasuje. I wtedy mnie olśniło.
Barierą nie jest sam mechaniczny proces pisania i czytania. Bariera jest o wiele bardziej subtelna, a jest nią linearność myślenia, którego emanacją jest tekst. To przecież wcale nie jest prawdą, że skutek wynika z przyczyny. Przynajmniej nie w życiu, chociaż może to pasować do rozważań filozoficznych. W życiu na skutek wpływa wiele przyczyn, które z kolei mogą wpływać na siebie wzajemnie. Tworzy się zatem chmura zdarzeń, w której trudno jest odnaleźć prosty i linearny ciąg. A do opisania takiej chmury staramy się stosować tekst, czyli coś bardzo linearnego.
Załóżmy, że chcemy opisać zdarzenie, jakim jest spóźnienie się Mai do szkoły. W idealnym świecie napisalibyśmy “Maja zaspała i dlatego spóźniła się do szkoły”. Jednakże czy to jest cały opis zdarzenia? Od razu pojawiają się pytania o to, dlaczego zaspała i czy dałoby się jednak zdąrzyć pomimo zaspania. Może zatem tekst powinien brzmieć jakoś tak “Maja wstała później, niż dzwonił budzik, nastawiony w zeszłym tygodniu w przewidywaniu tego, ile zajmie czasu wstawanie, a dzisiaj rano Maja wstała nieco później, ale opóźnienie wzrosło, ponieważ jadła zbyt długo śniadanie, przygotowane przez Ewę i podane na czas, a za to przy włączonym telewizorze, co spowalnia jedzenie, chociaż z drugiej strony zapewnia w ogóle zjedzenie. Staszek zajął toaletę w momencie, gdy Maja miała już iść się czesać i musiała dodatkowo poczekać i mogła w tym czasie się pakować, ale wolała pogapić się w lustro w przedpokoju, a gdy Staszek skończył, wpadła do łazienki i zaczęła się czesać, by potem dopiero zacząć się pakować, bo nie zrobiła tego rano.” Tak mogę jeszcze długo i mam nadzieję, że Maja tego nie przeczyta. Chciałem jednak zilustrować, jak skomplikowana jest rzeczywistość w porównaniu do prostego zdania, że Maja się spóźniła do szkoły, bo zaspała.
Ktoś może powiedzieć, że nie da się w ten sposób opisywać rzeczywistości, bo jest zbyt skomplikowana. Ja jednak uważam, że to nieprawda. Zamiast ułożonego przeze mnie tekstu można bowiem nakręcić krótki film ilustrujący sytuację, pokazujący liczne warstwy przyczyn i skutków, bez konieczności upraszczania. Chcę przez to powiedzieć, że linearny tekst może stanowić przeszkodę w precyzyjnym i pełnym opisaniu rzeczywistości, a zatem może być poważną barierą rozwojową dla cywilizacji.
Jaki to ma wpływ na dostępność?
Mam dobry powód, by te rozważania pisać akurat tutaj. Jeżeli bowiem cywilizacja odejdzie od linearności, to stanowić to będzie ogromny problem dla dostępności, szczególnie dla osób niewidomych. Tekst jest bowiem podstawą dostępności dla tej grupy odbiorców, a linearyzacja jest ścieżką dotarcia do tekstu. Weźmy za przykład dwuwymiarowy graficzny zapis nutowy, który trzeba przerobić na zapis linearny – w notacji brajlowskiej lub choćby notacji ABC. Oba rozwiązania są skuteczne, gdy nutki są stosunkowo proste. Gdy utwór i jego partytura stają się bardziej skomplikowane, notacje linearne stają się absurdalnie długie i zawiłe, a przez to mało użyteczne. Z zapisem matematycznym jest bardzo podobnie, o czym pisałem swego czasu. A tu mamy zaledwie 2 wymiary, Co w sytuacji, gdy mamy ich 3 lub 4?
Ludzie już teraz garną się w kierunku rozwiązań nieliniowych. Dane statystyczne umieszczane są w tabelach, co sprawia że są czytelniejsze. Tabele z kolei często są jeszcze za mało czytelne i zamieniane są na wykresy graficzne. Na takich wykresach można łatwo zaobserwować prawidłowości trudne do dostrzeżenia w tabeli. Kolejnym etapem jest tworzenie modeli, czyli manipulowanie parametrami, by zobaczyć, co z tego wyjdzie. Wtedy mamy na przykład ruchomy wykres graficzny. Poziom trudności w linearyzacji rośnie z każdym etapem. Tabela jest jeszcze łatwa, wykres o wiele trudniejszy, ale dynamiczny wykres to coś już chyba poza zasięgiem możliwości do sensownego linearyzowania. Zupełnie jak z rozbudowanym utworem muzycznym lub spóźnieniem Mai.
Tekst można ominąć
Współczesne technologie pozwalają na coraz szersze omijanie tekstu w komunikowaniu się i prezentowaniu informacji. Kamery pozwalają na kręcenie filmów, dyktafony na nagrywanie rozmów, oprogramowanie na tworzenie animacji. Bardzo często słucham podcastów technologicznych, gdzie autorzy zakładają pewne ramy audycji, ale najczęściej toczy się ona jednak swoim torem. Na wypowiedź jednego uczestnika pojawia się riposta lub uwaga innego, popadają często w dygresje, gubią wątki i odnajdują je na nowo lub pojawiają się zupełnie inne. Dynamika takiej formy jest zupełnie inna, niż tekstu pisanego. Jest oczywiście o wiele bardziej chaotyczna, ale z drugiej strony pozwala na niemal dowolne rozszerzenie tematu lub poruszenie takiego, który nie był zaplanowany. A chyba możemy się zgodzić, że dyskurs jest efektywniejszy edukacyjnie od suchego wykładu.
Pisarzom też chyba dokuczają sztywne ramy tekstu linearnego. Stąd eksperymenty z powieściami szkatułkowymi, spiralnymi i innymi wymyślonymi tak, by osiągnąć ciekawy i inspirujący efekt. Jednak tekst pisany, zamknięty w okładkach, choćby i wirtualnych, to już nie jest to, z czego ludzie korzystają. Internet wygląda przecież zupełnie inaczej i Tim Berners-Lee dołożył ćwierć wieku temu trzeci wymiar do zwykłego tekstu. Tym trzecim wymiarem są hiperłącza, dzięki którym można dowolnie poszerzać zakres informacji po prostu klikając kolejne łącza. Idealnym przykładem jest tu Wikipedia, gdzie można wręcz utonąć w wiedzy. Zaczynasz bowiem od artykułu poświęconego miastu Andrychów, by po dwóch godzinach ocknąć się na stronie o rozmnażaniu się tasiemców. Efekt, jakiego nie da się osiągnąć za pomocą nawet najgrubszej książki.
Szansa i zagrożenie
Mamy zatem ogromną szansę cywilizacyjną, a jednocześnie ogromne zagrożenie dla osób niewidomych. One nie przeskoczą tej bariery, a przynajmniej nie będą w stanie osiągać efektów takich, jak osoby widzące. Pozostaną zapewne na etapie analizy tekstu liniowego, chociaż coraz mądrzejsze algorytmy będą starać się opowiedzieć wszystko. Jednak od pewnego poziomu stanie się to tak skomplikowane, że aż nieużyteczne. I wtedy zostaniemy sami.
Mogę sobie wyobrazić nowe interfejsy dotykowe i akustyczne, które pozwolą na poszerzenie zakresu informacji. To zresztą już się dzieje, o czym świadczy choćby pikający w NVDA pasek postępu. O procentach nie informuje nas tam tekst wypowiedziany sztucznym głosem, lecz wysokość dźwięku. Pojawiają się prototypy ekranów dotykowych, pozwalających na wyświetlanie dynamicznych rysunków dotykowych. Z pewnością pójdzie to do przodu, lecz moim zdaniem niewystarczająco. Z pewnością nie wrócimy do czasów sprzed alfabetu braille’a. Jednak równocześnie nie doszlusujemy do czołówki, bo ograniczeniem będzie już nie technologia, ale nasz własny mózg.