Wczoraj byłem na Apple Accessibility Summit – spotkaniu poświęconym wykorzystaniu technologii firmy Apple w edukacji. Jednak nie było to o tej zwyczajnej edukacji, ale o dzieciach ze specjalnymi potrzebami. Niektóre z tych rozwiązań wyglądały naprawdę imponująco.
AAS odbył się w hotelu Hilton w Warszawie, co akurat mnie specjalnie nie cieszy. Nie lubię tego typu miejsc, bo jest tam zbyt kosztownie. Jednak to tylko mój prywatny problem. Materiały konferencyjne przekazywane były na iPadach Air, więc serce na chwilę stanęło, ale ruszyło gdy okazało się, że trzeba je potem oddać.
Wprowadzenie należało do przedstawiciela firmy Apple, który opowiedział o czterdziestoletniej miłości firmy Apple do edukacji i szkół. Firma od początku pozycjonowała się jako firma współpracująca ze szkołami. Prezentacja ciekawa, chociaż czekałem na coś więcej. Potem głos zabrała Magdalena Gaj – szefowa Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE) i pokazała prezentację poświęconą korzystaniu z technologie przez osoby z niepełnosprawnościami. Całkiem to było dobre, chociaż zdarzyła się drobna wpadka w postaci “języka brajla”.
Prawdziwe show zrobiła jednak następna osoba – niewidoma Daniela Rubio. Pokazała możliwości, jakie daje osobie niewidomej iPad lub iPhone, w tym dostępne e-booki, nawigację po treści, rozwiązywanie zadań, fotografowanie, a nawet montaż filmów. Tym ostatnim zaimponowała nawet mi, ale przedstawiciel Apple był zaskoczony wszystkim, co pokazywała Daniela.
W kolejnej części pokazano cztery wdrożenia w szkołach – jedno w Czechach i trzy w Polsce. Najwięcej uwagi poświęcono na AAC, czyli alternatywne i wspomagające sposoby komunikowania się. Chodzi o takie rozwiązania, które pozwalają osobom nie mogącym mówić na porozumiewanie się z otoczeniem. Jeżeli dana osoba jest w normie intelektualnej – może słowa i zdania składać z liter lub gotowych bloków tekstowych. Jeżeli nie – może składać komunikaty za pomocą wybierania graficznych ikon. Komunikaty są zaś odczytywane sztuczną mową. Na filmach zobaczyliśmy jak dzieci uczą się obsługi aplikacji i zaczynają się komunikować. Ośmioletni Martin z niepełnosprawnością intelektualną opowiadał o swojej siostrze, a jego rówieśnik z Krakowa opisywał wydarzenia z wycieczki szkolnej.
To nie są rozwiązania nowe, ale przeniesione zostały ze świata analogowego. Aplikacje zastąpiły tekturowe lub plastikowe tablice, na których można było wskazywać litery lub symbole ręką, a asystent odczytywał je na głos. Jednak aplikacja pozwoliła pomysł rozwinąć i dać o wiele więcej możliwości, na przykład przez możliwość podmieniania i programowania różnych zestawów znaków i tworzenie specjalistycznych słowników. Syntezator mowy zastąpił żywego asystenta, który mógł się czasem mylić i być zmęczonym. IPad się nie męczy i użytkownik może go dowolnie długo wykorzystywać, ucząc się jednocześnie.
Potem było jeszcze trochę o wykorzystaniu technologii w edukacji ogólnie, a nie w kontekście specjalnych potrzeb. To jednak wykracza poza ramy tego bloga, więc dodam jedynie, że technologie powinny być wykorzystywane z fantazją, a nie poprzez prostą zamianę rozwiązań analogowych. No i jeszcze taka refleksja, jaka pojawiła mi się podczas rozmów kuluarowych, że bez technologii szkoła może się dzieciom kojarzyć z muzeum. Trafiają ze świata dotykowych ekranów, internetu i multimediów do świata skrzypiącej kredy i papierowych dzienników. Musi to być dziwne wrażenie.