Wczoraj dotarły do mnie ostatnie PIT-y, więc czas wziąć się za rozliczenia podatków. Jak co roku zajmować się tym będzie moja żona, a moim zadaniem jest znaleźć dla niej odpowiedni program, który pozwoli na bezstresowe wypełnienie deklaracji. Bezstresowe… No może to za dużo powiedziane, ale przynajmniej bez konieczności szukania leków antydepresyjnych. Nie wiem, co mnie podkusiło, ale postanowiłem wykorzystać narzędzia dostarczone przez Ministerstwo Finansów.
Zazwyczaj pobieranie programu do rozliczeń podatkowych ogranicza się do kliknięcia w link z instalatorem, pobrania go i zainstalowania. Banał, którego MF postanowiło mi oszczędzić. Instalacja pakietu E-deklaracje Desktop to całkiem niezłe wyzwanie informatyczne, z pewnością przekraczające umiejętności gospodyni domowej. A może jestem niesprawiedliwy i tylko mnie to tak zadziwiło i zirytowało…
Aplikację przygotowano w technologii Adobe Air, a zatem trzeba pobrać środowisko uruchomieniowe. Adobe Reader – na szczęście jest. Jakaś tajemnicza wtyczka typu plug-in w wersji 3.0 – pobrana i zainstalowana. Dalej instalator samego programu, bo nie mam ochoty instalować przeglądarki Flash. Gdyby nie to, że Adobe Readera mam, to musiałbym zainstalować cztery rzeczy, a tak – tylko trzy. I teraz najgłupsza rzecz – gdzie, do jasnej Anielki, jest ten program?! W programach go nie ma, wyszukiwarka nie znajduje, ale ja się nie poddam!
Po głębokim namyśle doszedłem do wniosku, że może tak naprawdę nie ma żadnej aplikacji. Może trzeba po prostu pobrać jakiś formularz w formacie PDF i jakoś go wypełnić, a ta “aplikacja” ma tylko jakoś pomagać. Zacząłem więc poszukiwać tych deklaracji, ale z użytecznością też jest w tym serwisie coś nie tak, bo zajęło mi to zdecydowanie zbyt dużo czasu. Co prawda projektanci zapewnili mi na ten czas rozrywkę w postaci smaczków takich jak:
kolorem czerwonym zaznaczone są deklaracje, które można złożyć bez podpisu.
oraz tekst alternatywny:
Schemat procesu wysyłania formularza elektronicznego
No cóż… Będę się domyślał, skorom niegodny po prostu otrzymać informację dostępną dla innych. Nawiasem mówiąc – daltonizm to przypadłość co dwunastego mężczyzny.
Moje poszukiwania przyniosły dosyć zgniłe owoce. Trafiłem wreszcie na jakąś gigantyczną tabelkę z “interaktywnymi formularzami”, a zatem szukam odpowiedniego dla mnie formularza i mój podziw rośnie. Jest bowiem kolumna “opis formularza”, która powinna coś wyjaśniać, a dla mnie zaciemnia. Od pozycji 20 do 25 opis jest dokładnie taki sam Zeznanie o wysokości osiągnietego dochodu (poniesionej straty) w roku podatkowym
. Czy to są te same formularze? Na pewno nie, bo mają różne numerki z innymi numerkami w nawiasach. Przez mgłę niepamięci przebija się numer 37, więc klikam i pobieram na dysk. Otwierami zonk… Moja przygoda się zakończyła. Formularz jest dla mnie niedostępny.
Po wszystkim usiadłem i zadałem sobie kilka pytań:
- Czy to wszystko musi być takie skomplikowane? Przecież ja tylko chcę zapłacić podatki.
- Dlaczego wybrano schyłkowe technologie, czyli AIR i Flash (chociaż ten nie jest akurat niezbędny)?
- Ile to wszystko kosztowało i dlaczego?
- Czy tylko ja mam z tym problem?
- Gdzie znajdę darmowe narzędzia od innych wydawców, które pobiorę, zainstaluję i użyję?
Straciłem na to wszystko jakieś dwie godziny i teraz wracam do pracy. Jak mi za nią zapłacą, to z pewnością potrącą podatek. Za ten podatek ktoś znowu kupi jakieś niedostępne dla mnie rozwiązanie, które skonsumuje kolejne godziny mojego życia i nerwy. Jestem sfrustrowany.