GUS nie radzi sobie z dostępnością cyfrową i popełnia kolejne wtopy

Główny Urząd Statystyczny to instytucja zbierająca informacje publiczne. W tym roku przeprowadza gigantyczną operację, jaką jest Narodowy Spis Powszechny. No i to zbieranie danych nie chce się jakoś zgodzić z dostępnością cyfrową.

Może to zbieg okoliczności, a może pech, ale GUS popełnił właśnie dwie duże wtopy dostępnościowe. Obie są bardzo na czasie, bo pierwsza dotyczy 31 marca, a druga – 1 kwietnia 2021 roku. I raczej nie da się ich już naprawić.

Raport z zapewniania dostępności

Pierwsza to generowane przez system GUS raporty z zapewnienia dostępności przez podmioty publiczne. Ustawa o zapewnieniu dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami zobowiązuje podmioty publiczne do raportowania stanu dostępności. Dotyczy to dostępności architektonicznej, cyfrowej i komunikacyjno-informacyjnej. Jest to ważny moment, bo jest to swego rodzaju raport otwarcia. Pozwoli oszacować stan dostępności w całym kraju i przygotować odpowiednie instrumenty. Następne raporty będą sporządzane dopiero za cztery lata.

Te informacje zbiera GUS za pomocą specjalnej aplikacji. Formularz jest stosunkowo prosty, więc jak ktoś zbierze dane, to wypełnienie go – w większości wypadków – będzie już fraszką. Potem te dane można wygenerować do pliku PDF i opublikować w biuletynie informacji publicznej danego podmiotu publicznego. Tylko że ten wygenerowany plik PDF jest cyfrowo niedostępny!

Jest to gruba wtopa, bo podmiot publiczny ma obowiązek opublikowania tego raportu w swoim BIP. Wizerunkowo wygląda to bardzo słabo, bo o dostępności można się dowiedzieć tylko z niedostępnego pliku. No i już pojawiają się głosy, że od innych wymaga się tego, czego centrala nie ogarnia. A publikacja musi nastąpić do 31 marca.

Aplikacja do samospisu

Druga wtopa dotyczy Narodowego Spisu Powszechnego, a dokładniej – przeznaczonej do samospisu aplikacji. W czasie pandemii zdecydowano, że większość obywateli może się spisać samodzielnie i jest to obowiązek. GUS przygotował więc odpowiednią aplikację, której demo udostępnił na swojej stronie internetowej.

Nie mogłem się oprzeć i zajrzałem. Ze smutkiem stwierdzam, że bardziej dostępne kwestionariusze można przygotować w Google Forms.

Od błędów aż się w tej aplikacji roi. Na Safari nie byłem w stanie przebrnąć przez adres zamieszkania. Pod Windows szło trochę lepiej, ale wcale nie dobrze. Brak etykiet, grupowania odpowiedzi, legend, pojawiające się i znikające elementy i wiele innych błędów. Co ciekawsze – automaty nie zgłaszały istotnych naruszeń, co świadczy tylko o tym, jak bardzo są zawodne i że nie można im ufać.

Natychmiast wysłałem żądanie zapewnienia dostępności na adres ogólny GUS, bo aplikacja nie ma deklaracji dostępności. Zgodnie z ustawą – mają 7 dni na zapewnienie dostępności, ale jakoś głęboko wątpię, że zdążą. A spis zaczyna się już 1 kwietnia.

Domyślam się, jak to się skończy. Nie mamy pieniędzy i czasu na poprawienie, więc każdy niepełnosprawny obywatel będzie mógł skontaktować się z rachmistrzem spisowym, który wypełni ten formularz za obywatela. Tyle, że w tym wszystkim nie o to chodzi. Widać jednak, że GUS sobie z dostępnością nie radzi, bo – być może – nie jest dla tej instytucji ważne.