Tak naprawdę to zainspirowało mnie rozwiązanie Signly, aja je troszkę rozwinąłem w głowie i sprzedaję tutaj. Może ktoś wdroży go w życie, bo ma zadatki na rozwiązanie dosyć uniwersalne.
Zwiedzanie muzeów i wystaw przez osoby głuche i niewidome jest dosyć specyficzne. Osoby głuche, o ile nie znają doskonale języka, muszą być oprowadzane przez przewodnika znającego język migowy lub z tłumaczem. Osoby niewidome zaś przychodzą do muzeum z kimś lub są oprowadzane przez przewodnika opowiadającego ze szczegółami o wyglądzie eksponatów. Zazwyczaj taki przewodnik nie ma do tego odpowiednich kompetencji i chociaż się stara, to wychodzi to różnie. Dlatego dla obu grup próbuje się znaleźć rozwiązania techniczne.
W przypadku osób niewidomych stosuje się czasem tzw. voice guide’y w postaci urządzenia odtwarzającego nagraną audiodeskrypcję w odpowiednim momencie. Nagranie jest wywoływane automatycznie, na przykład po wykryciu beacona, lub ręcznie. Rozwiązanie jest niezłe, o ile się o nim wie i umie się używać urządzenia. Jest to przecież coś obcego, na przykład tablet z Androidem, a dany użytkownik na co dzień używa iPhone. Poza tym wdrożenie takiego rozwiązania jest stosunkowo kosztowne i wymaga trwałej infrastruktury.
Dla osób głuchych można zastosować wspomniane wcześniej rozwiązanie Signly, na przykład wykorzystując wydrukowane na plakietkach kody QR. Same kody nie zawierają żadnej informacji, a jedynie identyfikator powiązany z nagraniem w języku migowym. W praktyce wygląda to następująco: osoba głucha skanuje kod umieszczony obok eksponatu i natychmiast wczytuje się nagranie tłumaczenia. A wszystko na własnym smartfonie lub tablecie.
Pomyślałem zatem, że przecież dla osób niewidomych można zastosować to samo rozwiązanie. Kod QR jest skanowany, a odpowiedni identyfikator wywołuje nagranie audiodeskrypcji. Można też rozszerzyć jeszcze funkcjonalność, na przykład dodając informację tekstową lub link do strony internetowej z dokładniejszym opisem. Jak zawsze pojawia się problem z wycelowaniem w kod QR. Jednak obecnie stosowane czytniki radzą sobie całkiem nieźle z odczytywaniem kodów w locie. Wystarczy, że złapią go w obiektyw smartfona. Poza tym, jak napisałem wcześniej, osoby niewidome niezwykle rzadko pojawiają się w muzeach same.
Pomysł można rozwijać jeszcze dalej. O kody QR można oprzeć także inne pomysły, na przykład konkursy wiedzowe, sprzedaż reprodukcji, udostępnianie modeli trójwymiarowych, udostępnianie informacji w mediach społecznościowych i wiele więcej. Technicznie i kosztowo wydaje się, że pomysł jest wart rozważenia. Kody QR nie kosztują niemal nic, w odróżnieniu od beaconów i voice guide’ów. Napisanie aplikacji także wydaje się być bardzo proste, co mogę stwierdzić bez większego wahania, bo przecież nie jestem programistą. Wreszcie – kody mogą być używane także poza muzeami, na przykład mogą być drukowane na stronach katalogów. Czyż to nie wygląda pięknie i prosto?