Kolejne cegiełki do koncepcji polskiego Access Board

W tygodniu na przełomie maja i czerwca odwiedził Polskę David Capozzi – dyrektor wykonawczy US Access Board. Wykorzystałem jego obecność, by dowiedzieć się nieco więcej na temat tego urzędu i wziąć co się da do pomysłu na polski Access Board. Było to możliwe dzięki dwugodzinnej rozmowie w Gdyni oraz sesji pytań podczas konferencji w Senacie. Dokładam zatem kolejne cegiełki do propozycji dla Polski.

US Access Board zatrudnia 30 pracowników i ma budżet na poziomie 8 milionów dolarów. Z tego budżetu wykroili jeszcze 400 tysięcy na badania i ekspertyzy. A badają różne rzeczy, na przykład niezbędną przestrzeń dla manewrowania różnymi rodzajami wózków. Trzeba też nadmienić, że pierwszy etatowy pracownik pojawił się w US Access Board dopiero po dwóch latach od jego powstania. Jest to zatem rozwój organiczny. Wydaje się, że na polskie potrzeby należałoby zacząć od 4 osób: koordynatora i 3 specjalistów odpowiednio od dostępności architektonicznej, transportowej i informacyjno-komunikacyjnej. Pomysł z zabezpieczeniem 5% budżetu na badania też nadaje się do bezpośredniego przeniesienia.

W Access Board tworzone są tymczasowe zespoły robocze, których zadaniem jest rozwiązanie konkretnego problemu, na przykład wypracowanie standardu. Taki zespół istnieje 2 lata i ani dnia dłużej, a jego członkowie nie są opłacani. Może to jest pomysł na udrożnienie procesu standaryzacji tłumaczeń na język migowy… W Polsce zazwyczaj nie ma terminów końcowych, więc wszystko się jakoś tak ślimaczy. Pomysł z pewnością do wykorzystania.

Access Board nie ma prawnych możliwości wpływania na władze stanowe i lokalne. Może zachęcać i promować standardy, ale nie może ich narzucić. Polska jest krajem unitarnym, więc ma w tej mierze większe możliwości. Według Davida Capozziego kluczowe jest, by standardy były precyzyjne i jednoznaczne. Aktualny standard dostępności architektonicznej liczy sobie 151 stron, podczas gdy pierwotny liczył zaledwie 6 stron. To duża praca do wykonania w Polsce, bo nasze standardy są rozproszone, niespójne i często za mało precyzyjne. A architekt musi mieć w ręku coś konkretnego. Zatem podstawowym zadaniem dla polskiej jednostki powinno być wytworzenie standardów dostępności.

Bodaj drugim najważniejszym jest szkolenie specjalistów, w tym z jednostek nadzoru budowlanego. Oczywiście dopiero wtedy, gdy gotowe będą standardy. Kolejnymi – monitorowanie wdrażania dostępności i rozstrzyganie sporów, chociaż ten element straci na znaczeniu po przyjęciu standardów. Tu zresztą napotykamy na problem trudny do rozwiązania. Polska ma inny system prawny, niż Stany Zjednoczone i trudniej jest pozwać kogoś do sądu. Tak więc zatrzymujemy się w tym miejscu i szukamy rozwiązań odpowiednich dla nas, czyli sankcji administracyjnych.

Powoli wyłania mi się w głowie kompletna koncepcja polskiego Access Board. Bez takiej jednostki nie ruszymy dalej z dostępnością szeroko wdrażaną, w tym w projektach unijnych. Do przemyślenia jest jeszcze zakres kompetencyjny, aby nie był to bezzębny pies na krótkim łańcuchu.