skiplinki są półśrodkiem, bo producenci przeglądarek nie nadążają

Jednym z kryteriów sukcesu w specyfikacji WCAG 2.0 jest to wymagające zaimplementowania sposobu na pominięcie stałych elementów strony. Chodzi o to, by użytkownik korzystający ze strony w sposób sekwencyjny miał szybszy dostęp do głównej treści. Takimi osobami są użytkownicy niewidomi, niesprawni manualnie oraz część użytkowników urządzeń mobilnych.

Rozwiązania są cztery: skiplinki, landmarki, znaczniki struktury z HTML5 i nagłówki. Ja jestem ogromnym zwolennikiem stosowania landmarków i elementów semantycznych zaprojektowanych w HTML5. Skiplinki zawsze wydawały mi się pewnego rodzaju obejściem problemu, a nagłówki służą tylko osobom niewidomym. Nagłówki są co prawda częścią semantyki dokumentu, ale nie mogą z nich skorzystać inni użytkownicy. Jak wspomniałem – skiplinki od zawsze budziły moje podejrzenia, ale nie wiedziałem dlaczego. Dzisiaj przeczytałem artykuł na ten temat i olśniło mnie. Autor wykłada to bardzo prosto, a jednocześnie wskazuje winnego.

Według niego skiplinki są hackowaniem, a nie rozwiązaniem problemu. Prawdziwym rozwiązaniem powinna być semantyka strony, czyli znaczniki MAIN i inne opisane w HTML5. A jeżeli się nie da – stosowanie landmarków. Być może dałoby się stosować obie techniki jednocześnie. Odpowiednie mechanizmy zaszyte w przeglądarkach powinny pozwalać na przechodzenie pomiędzy obszarami semantycznymi lub landmarkami, a wtedy skiplinki w ogóle przestają być potrzebne. No i tu pojawiają się winni braku takich rozwiązań – producenci przeglądarek. Nie implementują oni skrótów klawiaturowych pozwalających na pomijanie treści, więc użytkownicy nie mają z czego korzystać. I dopóki ta sytuacja się nie zmieni, skiplinki będą musiały nadal być stosowane.