Lista sprawdzająca dostępność od IBM, czyli Amerykanie mają problem

Firma IBM od dawien dawna zajmuje się dostępnością. Twierdzi, że od ponad 40 lat, chociaż to pewna przesada. Jednak trzeba im oddać, że swoje robią. Niedawno opublikowali nową wersję listy sprawdzającej, pozwalającej na sprawdzenie, czy spełnione są wymagania dostępności. Jest to świetna ilustracja tego, jak Amerykanie zapędzili się w kozi róg.

Lista składa się z kilku części, bo zawiera w sobie zarówno specyfikację WCAG 2.0, jak i Section 508, czyli amerykańskiego standardu. Jest o tyle fajna, że przy każdym kryterium sukcesu można znaleźć informację, jakiej niepełnosprawności dotyczy. Moim zdaniem nie są to informacje pełne, ale jest to tutaj mniej istotne. Zwraca za to uwagę konstrukcja listy.

Lista pozwala na sprawdzenie pod kątem WCAG 2.0 poziom AA i Section 508, zarówno łącznie, jak i rozdzielnie. Okazuje się zatem, że firmy mają potrzeby sprawdzania na podstawie obu standardów. Podejrzewam, że chodzi tu o zagraniczne oddziały firmy, na przykład europejskie, które są zobowiązane do stosowania WCAG. W tym podziale widać także rozbieżności pomiędzy oboma standardami, bo pokazano część wspólną i części rozłączne. Section 508 jest bardzo archaicznym dokumentem, pochodzącym z początków sieci web, nie uwzględniającym współczesnych technologii, a za to opisujące wymierające lub wymarłe, na przykład ramki i mapy graficzne. Może zatem lepiej byłoby przyjąć nowszy standard, niż uporczywie trzymać się starego?

Sprawa nie jest jednak taka prosta. Serwisy zgodne z Section 508 są co prawda zgodne z częścią WCAG, ale i tak trzeba byłoby je przetestować i ewentualnie przerobić. To generuje koszty i sporo pracy. A w USA żartów z prawem nie ma, jak to się dzieje w Polsce. Nieco ponad rok temu pytałem o ten problem w Access Board podczas wizyty w USA i otrzymałem odpowiedź, że pracują nad tym i chcą przejść na WCAG. Generuje to jednak bardzo wiele problemów, więc muszą to robić ostrożnie.

Skutek jest zatem taki, że pionierzy dostępności sieci są teraz w ogonie. Mają przestarzały standard, nie pasujący do aktualnych serwisów internetowych i aplikacji mobilnych, z którego trudno się wyplątać. A przyjmowali go w czasie, gdy WCAG 1.0 się rodził i był niemal gotowy. Wystarczyło zatem poczekać jeszcze rok i teraz problemu by nie było. Konwersja z WCAG 1.0 na WCAG 2.0 jest prosta, bo tak zaplanowali to autorzy. My nie mamy takich problemów, bo przyjęliśmy standard i nikt się nie przejmuje jego spełnianiem. Dlatego nie wiem, czy mam Amerykanom zazdrościć, czy raczej współczuć.