Już za trzecim razem udało mi się złożyć wniosek o zasiłek wychowawczy, czyli 500 złotych na dziecko. Robiłem to za pośrednictwem panelu transakcyjnego mBanku i nie było to pozytywne przeżycie. Te trzy razy nie wyglądają imponująco, ale pomiędzy nimi były konsultacje i próbne składanie wniosku
z fikcyjnymi danymi. A bylo to tak…
Pierwszy problem to znalezienie formularza. Dla mnie panel mBanku nie jest intuicyjny, co było pewną sugestią. Zacząłem bowiem szukać w miejscu, gdzie raczej nie spodziewałem się znaleź wniosku. Już po kwadransie dotarłem poprzez ścieżkę Pasaż – Market – Usługi. Prawda, że miałem dobry pomysł?! Kliknąłem zatem na link do złożenia wniosku, zaznaczyłem pole wyboru, że generalnie się na wszystko zgadzam i zapoznałem się ze wszystkim i zacząłem wypełnianie formularza.
Początek nie wyglądał tak źle. Moje dane osobowe były już wpisane, a moim zadaniem na pierwszym ekranie było tylko wybranie organu prowadzącego. Tu programiści pokazali, co potrafią, bo zrobili kontrolkę pola edycyjnego, ale jakoś nie objaśnili działania. Więc na początku przewijałem potwornie długą listę miejscowości, dopóki nie wpadłem na to, by kawałek wpisać w to pole. Faktycznie! Wystarczyło wpisać “Targ” by wyskoczyła Warszawa Targówek. Sprawdziłem co jeszcze wyskoczyło i wtedy się okazało, że lista się zresetowała i znowu mam długaśną listę alfabetyczną. Ponieważ teraz jednak już poznałem mechanizm, to poradziłem sobie szybciej. Dodam jeszcze, że pola formularza nie miały etykiet, a większość elementów nie była dostępna z poziomu klawiatury.
Przeszedłem do następnego kroku i wybrałem formularz uproszczony, czyli ten na drugie i kolejne dzieci, a potem wpisałem dwójkę moich dzieci z ich numerami PESEL. System zachował się przyzwoicie, bo sam wyliczył z nich daty urodzenia i płeć. Oczywiście pola nadal nie mają żadnych etykiet, a opcje nie są dostępne z klawiatury. Potem następny ekran i zgrzyt… Mam podać innych członków rodziny, ale z dziećmi jest coś nie tak. Okazało się, że w poprzednim kroku niepotrzebnie podałem oboje, a powinienem tylko młodszego syna. Poprawiam i próbuję dalej. Sesja wygasła! Tu mi się wyrwało słowo, którego nie mogę zacytować, bo Google zablokuje mi serwis. Nie wiem, gdzie zmarudziłem, ale system uznał że nagrodzi mnie kolejną szansą na wypełnianie wniosku. Uzbrojony w zdobytą już wiedzę i odstresowany usiadłem do drugiej próby.
Było jak za pierwszym razem, tylko sprawniej. Wybrałem ten cały organ, wklepałem dane Stacha, dodałem resztę rodziny i dotarłem do dochodów. Zdziwiłem się, bo przecież nie muszę ich wykazywać, a tu pytają o urząd skarbowy, każą zaznaczać dochody nie podlegające opodatkowaniu i inne rzeczy. Wczytałem się w pouczenie wstawione – a jakże – w pliku PDF i po jego niezrozumieniu postanowiłem coś zaklikać. Nie udało mi się, bo sesja znowu wygasła… Na teraz miałem dosyć, ale opowiedziałem o moich przejściach podczas spotkania towarzyskiego. Okazało się, że inni mieli nieco inny formularz i żadnych urzędów skarbowych i dochodów nie podawali. Ja wyszedłem na idiotę, bo uznano mnie za niezdolnego do prawidłowego wybrania rodzaju formularza. Przykro i smutno mi się zrobiło, ale są przyjaciele na świecie i Piotrek Kowalski zobowiązał się, że sam się przeklika przez formularz, bo też ma konto w mBanku. Dogadaliśmy się.
Telefon dopadł mnie w połowie drogi ze szkoły córki do przystanku autobusowego. Bezpiecznie zaparkowałem na trawniku i klikaliśmy wspólnie. Było trochę zabawy z numerami PESEL dzieci, bo ja swoich na pamięć nie znam. Piotr pożyczył od szwagra i poszło. Klika, a tam jakiś inny ten formularz. Faktycznie nie ma tych urzędów skarbowych i reszty. W ogóle jakiś krótszy i prostszy. Coś mi zaczęło świtać, więc podziękowałem Piotrowi i pojechałem do pracy. Do trzeciej próby usiadłem dzisiaj po południu.
Od razu spoiler – udało mi się złożyć wniosek. Zacząłem jak zwykle, ale teraz dwa razy sprawdzałem każdy kawałek formularza. Dlatego szybko wpadłem na to, jaką niespodziankę ma dla mnie. Otóż sam przestawia rodzaj formularza! To znaczy – oczywiście nie zupełnie sam, bo robię to ja, ale całkiem nieświadomie. Kiedy pracuje się klawiaturą, praca jest linearna. Nie ma skakania od elementu do elementu, jak w wypadku myszki. Zatem przeglądając formularz przechodzę przez te same kontrolki. One zaś są nadwrażliwe i samo umieszczenie tam fokusa czasem wystarcza, by zmieniły stan. mBank miał tą przypadłość już w poprzednim panelu transakcyjnym, przy wyszukiwaniu czegoś z historii. Wtedy odkryłem to zjawisko, więc wymyśliłem, że tu może być podobnie. Trafiłem i mając tą wiedzę, mogłem już spokojniej wypełnić formularz. Faktycznie okazał się prostszy od tego wypełnianego wcześniej. Wniosek złożyłem, dostałem potwierdzenie, a u pani minister Streżyńskiej na liczniku przeskoczyła kolejna cyferka.
Nie mam już chęci znęcać się nad mBankiem i jego programistami. Udało im się złamać niemal wszystkie zasady dostępności i naprawdę dołożyli mnóstwo pracy i zmarnowali mój czas. Chyba jednak nigdy się nie nauczą, jak porządnie kodować i do czego służą poszczególne kontrolki. Inteligentne formularze da się zrobić w sposób dostępny i czasem spotykam takie perełki. Może powinienem je tu pokazywać. Zacząłem się też zastanawiać, czy mBank jest związany rozporządzeniem w sprawie Krajowych Ram Interoperacyjności. Przecież realizuje zadanie publiczne, jakim jest przekazywanie wniosków. A na koniec skrócona lista naruszeń.
- SC 1.1.1 – brak etykiet do pól formularzy.
- SC 2.1.1 – elementy niedostępne za pomocą klawiatury.
- SC 2.2.1 – wygasająca bez ostrzeżenia sesja.
- SC 2.4.1 – żadnych elementów nawigacyjnych.
- SC 3.2.1 – zmiany zaznaczenia.
- SC 3.2.2 – formularz zmieniał się automatycznie po zaznaczeniu pól.
- SC 4.1.1 – nawet nie pytajcie.
- SC 4.1.2 – bardzo tajemnicze i niezrozumiałe kontrolki.