GPS, beacony i biała laska – czyli o poruszaniu się osób niewidomych

Nawigacja GPS zamknięta w niewielkiej obudowie smartfona pomaga rozwiązać jeden z największych problemów osób niewidomych – samodzielne poruszanie się. Wystarczy mało skomplikowana, a za to dostępna aplikacja i można wyruszyć samemu w zupełnie nieznane miejsce. No dobrze… Trzeba jeszcze troszkę.

Chodzi o dwa punkty

W całym tym poruszaniu się osób niewidomych chodzi o dwa punkty: ten w którym się znajdują i ten, do którego zamierzają dotrzeć. Każda aplikacja nawigacyjna dla osób niewidomych ma przycisk w rodzaju “Gdzie jestem?”, po którego kliknięciu odpytywany jest serwer z mapami lub punktami zainteresowania (POI), a użytkownik otrzymuje informację o adresie miejsca, w którym aktualnie przebywa. Brak ludzi w okolicy nie jest już teraz problemem, a i wbudowany w większość smartfonów kompas podpowie, w którą stronę lepiej pójść.

Drugi rodzaj punktów, to miejsca, do których osoba niewidoma chce dotrzeć. Taką bazę można zrobić samemu zapisując koordynaty pod przyjazną nazwą lub korzystać z gotowych baz oferowanych przez różne serwisy, na przykład Google Maps, Open Street Maps czy Foursquare. Potem dzieje się magia i aplikacja uprzejmie informuje, że do danego punktu jest ileś tam metrów i znajduje się na godzinie którejśtam. Zadaniem osoby niewidomej jest zbliżanie się do punktu korzystając z tych informacji, chociaż trasę musi znaleźć samodzielnie.

Zakręt za zakrętem

No dobrze, ale kierowcy mają inną nawigację! Uprzejma pani lub jakiś mistrz kierownicy radzą, by skręcić tu, a potem jechać kilometr prosto. Dlaczego takiej nawigacji nie mają osoby niewidome? Otóż mają, ale nie jest ona godna zaufania, przynajmniej na razie. Nawigacja GPS ma swoją dokładność, która może wynosić nawet 15-20 metrów, a w niesprzyjających warunkach jeszcze więcej metrów. Przy tej wielkości błędu pomiaru trudno jest nawigować precyzyjnie, gdy ulica ma 10 metrów szerokości. Osoba widząca może zerknąć na mapę i skorygować trasę z tym, co widzi dookoła. Osoba niewidoma musi zaufać komunikatom głosowym. Nie oznacza to jednak, że całkiem nie da się z takiej nawigacji korzystać, ale trzeba mieć w tyle głowy możliwość popełnienia błędu, zarówno pomiaru pozycji, jak i aproksymacji poruszania się. Powoli wchodzą do użytku sprytne algorytmy, które w inteligentny sposób przewidują zachowania i potrzeby użytkowników. Mogą zatem dokładniej informować o tym, że przez ulicę nie należy przechodzić, tylko skręcić przed jezdnią. Mogą też zasugerować przejście przez pasy lub włączyć światła tam, gdzie nie są one automatyczne.

Beacony i inne pomagacze

I tu wchodzimy nieco w przyszłość, a mianowicie w systemy mikronawigacji. Jak wcześniej wspomniałem – nawigacja GPS jest za mało dokładna, by dobrze nawigować zakręt za zakrętem, a co dopiero mówić o naprowadzaniu na pasy lub wprost do drzwi. Można jednak do tego wykorzystać opartą o BlueTooth 4.0 technologię beaconów. Są to miniaturowe urządzenia z równie miniaturową ceną, które potrafią się komunikować ze smartfonami. Działają na mniejszą odległość, ale za to dużo precyzyjniej, niż nawigacja GPS. W dobrych warunkach może to być3-5 metrów, co pozwala już spokojnie odnaleźć przejście dla pieszych. Beacony mogą także sterować innymi urządzeniami, na przykład wspomnianymi wcześniej światłami ulicznymi, otwieraniem drzwi autobusów, czy automatem kolejkowym. Możliwości są ogromne i tylko z nich korzystać.

Innymi wspomagaczami są różnego rodzaju sygnalizatory dźwiękowe, które pukaniem lub popiskiwaniem informują, że w tym miejscu są drzwi, bankomat lub przystanek autobusowy. Mogą to być urządzenia stałe lub sterowane za pomocą beaconów, a zatem piszczące tylko wtedy, gdy to jest niezbędne. W tych technologiach tkwi wciąż nie wykorzystana moc.

Słuchanie przez kości

Będąc w Centrum Nauki Kopernik miałem okazję posłuchać radia przez zęby. Przewodniczka założyła na metalowy pręt plastikową rurkę do napojów i namówiła mnie, bym zacisnął na niej zęby. Zrobiłem to i usłyszałem muzykę. Tak działa przewodnictwo kostne, czyli przekazywanie dźwięku przez kości, anie przez uszy. Pozornie nie ma to nic wspólnego z nawigacją, ale to nieprawda. Poruszające się samodzielnie osoby niewidome intensywnie korzystają ze słuchu, w tym także echolokacji i nie mogą nosić słuchawek odcinających ich od otoczenia. Z drugiej strony – hałas uliczny mocno utrudnia słuchanie komunikatów płynących z głośniczka smartfona. Rozwiązaniem są właśnie słuchawki oparte o przewodnictwo kostne, które przekazują komunikaty bezpośrednio użytkownikowi, a jednocześnie nie odcinają go od odgłosów tła. Genialne proste, chociaż niekoniecznie tanie rozwiązanie.

W samodzielnym poruszaniu się nic nie zastąpi białej laski i przyjaznych ludzi. Jednak technologie pozwalają na poszerzanie samodzielności na obszary do tej pory niedostępne. trzeba się tylko z nimi zaprzyjaźnić i nazbierać trochę odwagi.