Co jakiś czas piszę tutaj lub informuję bezpośrednio właścicieli stron internetowych, że jest z nimi niedobrze. Zazwyczaj czuję się przy tym jak wołający na pustkowiu, który na dodatek zaraz będzie musiał się pożywić szarańczą. Jednak niedawno zdarzyło się coś, co przywróciło mi trochę wiarę w webmasterów.
Po odwiedzeniu serwisu Woblink napisałem notatkę w tonie krytycznymo jego dostępności, po której… odezwał się do mnie Wojciech Maj, który zadeklarował poprawki. I nie tylko zadeklarował, ale wprowadził.
Nie mam już problemu z pobieraniem książek z półki, a po zwróceniu uwagi na problemy w procesie płatności – także tam wprowadził poprawki i to wykorzystując ARIA. No po prostu jak złota rybka! Nie oznacza to, że wszystko jest już dobrze i można ten serwis wskazać jako wzorcowy, ale proces już się zaczął i mam nadzieję, że nie zakończy się tak szybko.
Zwracam uwagę, że krytyczny wpis popełniłem niemal rok temu i zdążyłem o nim zapomnieć. W międzyczasie kupowałem ebooki gdzie indziej, bo zraziłem się do tego serwisu, podobnie jak do Legimi. Jednak w obu zaszły pozytywne zmiany i mogę już spokojniej zostawiać tam swoje pieniądze. I tak świat stał się bardziej dostępny, a zatem także jakoś tak fajniejszy.