Dzisiaj nie będzie o dostępności stron internetowych, specyfikacjach, urządzeniach i podobnych rzeczach. Jest niedziela, więc opiszę co robię w wolnych chwilach. W wolnych chwilach zabijam zombie na słuch. W ten bezpieczny sposób rozładowuję agresję.
Na moim iPhone kilka tygodni temu zagościła gra Audio defence – zombie arena. Jest to gra dźwiękowa, a zatem przeznaczona przede wszystkim dla niewidomych graczy. I wciąga niesamowicie.
Gra sprytnie wykorzystuje elementy wbudowane w iPhone, na przykład żyroskop. Trzymając urządzenie w rękach obracam się dookoła własnej osi i nasłuchuję skąd nadchodzą zombie. I strzelam niemal bez przerwy. To znaczy – przerwy robię tylko na przeładowanie broni lub żeby nasłuchiwać, skąd nadchodzą potwory. Moja żona twierdzi, że wyglądam głupio kręcąc się nerwowo po pokoju w słuchawkach i do tego robiąc głupie miny. Ale jak nie robić min, gdy dopada mnie zombie z piłą spalinową lub kijem baseballowym? W każdym razie przestałem grać przy ludziach, bom przecież człowiek poważny.
Gra ma dwa tryby: zwykły i hordy zwany tu “endless”. W zwykłym przechodzimy kolejne etapy pod okiem wrednego dra Bastarda, zdobywając punkty, osiągnięcia, pieniądze i diamenty. Dr Bastard zasługuje w pełni na swoje nazwisko, bo to drań i do tego złośliwy. Podczas gdy ja walczę o życie z wypuszczonymi przez niego potworami – on idzie sobie do kibla. Albo te jego czerstwe żarty z mojej waleczności… Aż szkoda, że nie mogę strzelić do niego i uciszyć na zawsze.
Tryb hordy jest prosty: z różnych stron nadchodzą zombie i trzeba je zabijać tak długo, aż samemu się zginie. Aktualnie mój rekord to 64 zabite potwory i prawie 7 minut przeżycia. Mało? To sami spróbujcie przeżyć więcej! W nasłuchiwaniu przeszkadzają wyjące alarmy samochodowe, deszcz i burza, ryczące krowy i muzyka z szaf grających. Najbardziej nie lubię walczyć w deszczu, bo szum naprawdę przeszkadza w nasłuchiwaniu. Samochody, szafy i krowy można celnym strzałem uciszyć przynajmniej na chwilę.
Broń jest w dwóch rodzajach: dalekiego zasięgu i ręczna. Ta pierwsza to rewolwery, karabiny, pistolety maszynowe i granatnik. Te drugie to patelnia, banjo i kij golfowy. Jeżeli ktoś myśli, że im broń droższa, tym lepsza, to może się srogo zawieść. Nie mam pojęcia, jak z sensem używać granatnika lub pistoletu policyjnego, chociaż już je kupiłem Moje ulubione to mały pistolet maszynowy i karabin taktyczny. Nieźle spisuje się też zardzewiały rewolwer, ale jednak 6 nabojów w magazynku to troszkę za mało. Z broni ręcznej najchętniej używam banjo i macham nim, gdy potwór jest bardzo blisko, a w magazynku pusto. Czasem się uda, a czasem – trzeba odejść do krainy wiecznych łowów. Strzela się klikając w dowolnym miejscu ekranu, przeładowuje smyrnięciem z góry w dół, a broń zmienia smyrając w drugą stronę. Patelnią lub banjo wali się po prostu machając iPhonem, w czym wykorzystywany jest akcelerometr.
Oprawa dźwiękowa jest świetna i pomysłowa. Odległość potworów to nie tylko głośność ich ryków lub chichotów, ale też coraz szybsze bicie serca. Dźwięk jest dookólny i tylko czasem trudno uchwycić, czy zombie jest na wprost, czy może dokładnie za plecami. Może się to skończyć marnie. W walce przeszkadzają dodatkowe dźwięki, o których wspomniałem wcześniej i też są dosyć naturalnie opracowane. Jestem ciekaw, czy komuś serce nie stanie na ułamek sekundy, gdy w uszach usłyszy triumfalny ryk najcięższego zombie, który podkradł się po cichu lub idiotyczną trąbkę klauna zombie…
Gra jest po angielsku, ale napisana dosyć prostym językiem. Całkiem bez znajomości języka grać będzie trudno, bopolecenia wyddawane przez dra Bastarda będą niezrozumiałe. Co prawda najczęściej oznaczają po prostu “zabij ich wszystkich”, ale czasem istotne są dodatkowe informacje, na przykład o szeptaczu lub ograniczeniu amunicji. No i uciekną nam dowcipy naszego trenera, czy może lepiej napisać – oprawcy. Grę polecam, chociaż ma pewne błędy. Co jakiś czas lubi się zawiesić, chociaż na szczęście niezbyt często. No i nie mogę wysłać tweeta, żeby się pochwalić wynikiem w grze. Zatem musicie mi uwierzyć na słowo.