Podczas przeglądania informacji na różnych portalach natrafiłem na ciekawy tekst poświęcony rozszerzonej rzeczywistości, ale nie wizualnej, lecz dźwiękowej. Rozwiązanie zostało opracowane przez Microsoft, a opiera się na zmodyfikowanych słuchawkach, dźwięku trójwymiarowym i przewodnictwie kostnym. Najpierw pomyślałem, że to kolejny eksperyment, z którego nic nie wyniknie, ale potem puściłem wodze fantazji…
Rozszerzona rzeczywistość (ang augmented reality) to nakładanie dodatkowych informacji na informacje rzeczywiste. Na przykład jest aplikacja na smartfony, która pozwala spojrzeć przez oko aparatu wbudowanego w urządzenie na budynek, a obok wyświetlają się informacje na jego temat. Urządzenie pobiera informacje z GPS, rozpoznaje obraz i doczytuje dodatkowe dane choćby z Wikipedii. Albo inna – można sobie spojrzeć przez tenże wizjerek na jakiś napis w obcym języku, a aplikacja automagicznie zamieni tekst na napis w języku polskim. Wreszcie taka, którą mam w swoim iPhone, a która potrafi symulować różne wady wzroku, nakładając odpowiednie efekty na obraz wyświetlany na ekranie w czasie rzeczywistym.
Nie wiem dokładnie, jak działa opisywane w [artykule w Dzienniku Internautów][1] rozwiązanie firmy Microsoft, ale mogę sobie wyobrazić. Zakładam takie słuchawki i wychodzę z domu na konferencję [Copycamp][2], która odbywa się w kinie Praha. Włączam tryb pełnej informacji i idąc słyszę raz z lewej, a raz z prawej strony głos informujący mnie o mijanych sklepach, knajpach, adresach. Zupełnie jakbym szedł z niezwykle cierpliwym przewodnikiem. Na życzenie przewodnik opowie mi kilka dodatkowych szczegółów na temat Kina Praha lub poinformuje o mijanym przystanku autobusowym i sprawdzi jakie autobusy i kiedy będą z niego odjeżdżać. No po prostu rozmarzyłem się… Zazwyczaj technologie dają mniej, niż obiecują marketingowcy. Jednak dekadę temu planowałem powstanie systemu wspomagania poruszania się osób niewidomych za pośrednictwem systemu GPS. Wtedy to była bajka lub po prostu SF. Teraz korzystam z takich rozwiązań na codzień. Martwi mnie jedynie, że często takie wynalazki trafiają na półki zamiast do sprzedaży, bo rynek za mały i opłacalność nie ta. Może tym razem stanie się inaczej.