Przeczytałem podręcznik “Dostępność serwisów internetowych” i zrobiło mi się smutno

Właśnie skończyłem czytać wydany kilka dni temu podręcznik pt. Dostępność serwisów internetowych. Zatem zgodnie z obietnicą chcę się podzielić moją oceną tego materiału. Ze smutkiem stwierdzam, że pomyliłem się sądząc, że będzie on dobry. Jest on bardzo dobry, a przez to nie mam już motywacji, by pisać podobne rzeczy na własną rękę.

Co w środku?

To drugie wydanie jest nie tylko prostą aktualizacją poprzedniego. Zniknął rozdział poświęcony technologiom open source, a za to pojawiły się inne. Jednym z najważniejszych jest dla mnie rozdział siódmy, który traktuje o aspektach organizacyjnych, a nie technicznych. O tych drugich napisano już sporo, ale one mają małe znaczenie, gdy brak jest wsparcia organizacyjnego. Pozostałe części poradnika zostały poprawione, rozszerzone, poparte przykładami i wyjaśnieniami. To się naprawdę dobrze czyta.

A czego brakuje?

Publikacja nie jest kompletna, czyli nie jest materiałem wyczerpującym wiedzę na temat dostępności w sieci. Ma to dwie zasadnicze zalety. Po pierwsze – ma rozsądną i akceptowalną objętość, która nie zniechęci czytelnika początkującego. Po drugie – pozostawia pole do uzupełniania informacji dla innych autorów, na przykład mnie. Całkowity brak informacji o ARIA pozwala mi mieć nadzieję, że będę mógł jeszcze coś dołożyć od siebie, a dla innych pozostawiam – także powierzchownie potraktowane – multimedia. I żeby było jasne! To nie jest żadna krytyka, bo poradnik jest naprawdę świetny.

Brać i używać!

Poradnik został opublikowany na licencji Creative Commons, co daje szansę na jego uzupełnianie przez innych autorów. Jednak podstawową zaletą jest dla mnie to, że bez żadnych wątpliwości mogę go rozsyłać wszystkim, którzy interesują się dostępnością i chcą się edukować. Nie wiem, czy planowana jest kolejna wersja, ale już na nią czekam, bo zaprezentowany tu postęp pozwala mi przypuszczać, że kolejna będzie już doskonała.

Czy polecam?

Cały powyższy panegiryk nie oznacza, że autorzy uniknęli błędów, ale są one drobne i wychwyciłem je tylko dlatego, że usilnie polowałem na potknięcia. Są też nieliczne miejsca, gdzie się z autorami nie zgadzam i chętnie przedyskutuję to przy najbliższym spotkaniu. Będziemy wtedy dzielić włos na czworo, by o ten włos przybliżyć wiedzę o dostępności do całkowitej pełni. I gdyby ktoś miał jeszcze jakiekolwiek wątpliwości – gorąco polecam jako materiał wprowadzający do dostępności.