Czy estetykę strony internetowej i jej atrakcyjność da się pogodzić z dostępnością? Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta, więc odpowiem nieco wymijająco.
Kilka lat temu prowadziłem prezentację w pewnej firmie produkującej serwisy internetowe dla dużych klientów. Robiłem to na zaproszenie programistów, którzy zainteresowali się dostępnością i chcieli pokazać to pojęcie w sposób praktyczny. Przyjechałem z moim laptopem, podpiąłem się do projektora i czekałem na pojawienie się uczestników. Sala zaczęła się zapełniać i ten proces mnie w pewnym momencie nieco zaniepokoił, bo na sali pojawiło się ponad 30 osób, czyli większość pracowników firmy. Zainteresowanie przerosło moje oczekiwania, ale nic to.
Zacząłem standardowo od pokazu oprogramowania specjalnego i metody pracy bezwzrokowej. Potem przeszedłem do najczęstszych błędów oraz sposobów ich usuwania. Wreszcie opowiedziałem o standardach i specyfikacjach i ich roli w tworzeniu dostępnego serwisu.
Wraz z organizatorami ustaliliśmy, że podczas prezentacji można zadawać pytania i zaczęły padać, ale – odziwo – tylko z jednego miejsca, choć zadawały je różne osoby. Nagle samotny protest ozwał się z drugiego krańca w te mniej więcej słowy: “Nie zgadzamy się, by nasza artystyczna wizja była naruszana tylko z powodu dostępności!” Rozgorzała dyskusja, podczas której prezentowałem serwisy internetowe o jakości bardzo wysokiej, które jednocześnie były zupełnie dostępne. Trwało przerzucanie się argumentami między lewym i prawym skrajem sali nad głowami milczącego środka. Coś mi zaczęło świtać w głowie i to podejrzenie potwierdził mi później organizator.
Otóż uczestnicy wcale nie usiedli jak popadnie, lecz działami: z jednej strony programiści, z drugiej dział kreacji, a pośrodku dział marketingu. Po spotkaniu programiści sumitowali się, że ciągle mają kłopoty z działem kreacji, który tworzy artystyczne wizje serwisów internetowych i niewiele ich obchodzi techniczna możliwość ich realizacji. Czasem więc – wbrew sobie – sięgają po Flasha i Javę, bo inaczej się po prostu nie da. A w dziale kreacji panuje też przekonanie, że dostępność to wielkie czarne litery na jasnoszarym tle i zupełny brak grafiki. Z zasadami tworzenia serwisów według standardów nie da się do nich dotrzeć. O ostatecznym kształcie serwisu decydują z kolei marketingowcy, a nie znając się na standardach i dostępności, zawsze wybiorą to, co ładne.
Czas zatem postawić sobie pytanie, czy estetyka i atrakcyjność stoją w sprzeczności z dostępnością? Odpowiedź brzmi – nie. Ale już zadając pytanie, czy forma atrakcyjna zawsze będzie dostępna, odpowiedź musi również zabrzmieć negatywnie. Co tu zatem zrobić, żeby wilk był syty i owca cała? Ano trzeba się gdzieś spotkać i zdecydować o priorytetach.Jeżeli szacowne grono decydentów zdecyduje, że atrakcyjność jest równie ważna, jak dostępność, to programiści mogą działy kreacji zadziwić. Jednak jeżeli pozostanie się na usztywnionym stanowisku, że wszystko jest podporządkowane atrakcyjności i artystyczna wizja jest nie do ruszenia, to dostępność na tym z pewnością ucierpi. Zresztą nie tylko ona, ale też funkcjonalność i widoczność w sieci. Duże, uznane firmy mogą się tym mniej przejmować, bo i tak są znane, ale mniejsze ponoszą ryzyko takiej decyzji. Jeżeli dadzą się uwieść kilkunastominutową prezentacją atrakcyjnego interfejsu i zaakceptują projekt, to przepadło. Dlatego tak ważne jest uświadamianie decydentów, by to oni stawiali warunki, a nie zgadzali się na wszystko, co zaproponuje wytrawny sprzedawca.